Kiedy Leon skończył 3 miesiąc postanowiliśmy się wybrać w
pierwszą dłuższą podróż. Do tego czasu raczej pozostawaliśmy w pobliżu domu i
robiliśmy sobie jednodniowe wycieczki.
Jeszcze w czasie ciąży wybraliśmy się na małą objazdówkę
podczas, której zaliczyliśmy Monachium, Zamek Neuschwanstein, Wenecję, Wiedeń,
Bratysławę, Zakopane i Kraków. W Zakopanem stwierdziliśmy, że brakuje nam
górskich klimatów dlatego też kiedy zastanawialiśmy się nad kierunkiem naszej
wyprawy wybór padł na Kudowę Zdrój.
Na szczęście podróż samochodem Leon zniósł bez większych
atrakcji.
Zakwaterowaliśmy się w niewielkim pensjonacie i tu czekała
na nas pierwsza niespodzianka. Byliśmy przekonani, że rezerwując pokój musimy
dać informację o tym, że przyjeżdżamy z dzieckiem. Okazało się, że jest to
tylko konieczne jeśli dziecko będzie spało w osobnym łóżku a Leonek miał (w
założeniu) spać w gondoli obok łóżka. Średnio się to rozwiązanie sprawdziło.
Młody kręcił się, wiercił aż w końcu lądował z nami w łóżku.
Pierwszego dnia wzięliśmy na tapetę samą Kudowę. Przeszliśmy
się na spacer po parku zdrojowym a na koniec zostawiliśmy sobie Kaplicę Czaszek
znajdującą się w zielonej dzielnicy Kudowy.
Najciekawszą atrakcję zostawiliśmy na koniec. Wpakowaliśmy
Leona w chustę i ruszyliśmy zdobywać pierwszy szczyt – Szczeliniec Wielki. Leoś
praktycznie całą drogę przespał. Przebudził się tylko na chwilkę do sesji
pamiątkowej. Szczerze powiedziawszy cała ta wspinaczka przypominała raczej
nieco bardziej forsowny spacer niż wspinaczkę górską ;) Jak na pierwszą wycieczkę
z niemowlakiem idealnie.
Zachęceni pierwszym sukcesem chcieliśmy powtórzyć to
następnego dnia wybierając się na Błędne Skały. Niestety tu pogoda pokrzyżowała
nam plany i zamiast w góry ruszyliśmy w powrotną trasę do Berlina.
Nic straconego. Przynajmniej mamy po co wracać :)